Padła tylko jedna japońska nazwa: iaido. Cudzoziemiec znowu przemówił, tym razem pytającym tonem. (…) Genji stanął półtora metra od pojedynczego bambusowego pędu, grubego na jakieś dziesięć centymetrów i wysokiego na trzy metry. Nagle jego dłoń pomknęła do rękojeści miecza, błysnęła stal i ostrze gładko przeszło przez bambus. Po chwili górna część pędu przechyliła się i spadła na ziemię. (…)
– Niezłe cięcie. Bambus stał przez całe uderzenie serca.
– Dziadek umiał ciąć tak czysto i szybko, że wierzchołek spadał dopiero po pięciu uderzeniach.
Teraz zabrał głos cudzoziemiec. Znowu powiedział iaido i coś jeszcze. Zabrzmiało to, jakby protestował. (…) Genji odwrócił się do cudzoziemca i coś mu tłumaczył. Prawą dłonią wykonał dziwny ruch, jakby chciał sięgnąć po dużo krótsze ostrze.
– Miecz bardzo różni się od rewolweru – mruknął Shigeru.
– Nieprawda – odparł Genji. Tak samo jest przedłużeniem ręki.
Książę Genji, samuraj i przywódca rodu Okumichi, jest bohaterem niesamowitej powieści Takashiego Matsuoki „Chmara Wróbli”. W zacytowanym fragmencie namawiał amerykańskiego rewolwerowca Matthew Starka, do wzięcia udziału w turnieju iaido. Stark opierał się pomysłowi księcia, ponieważ nigdy nie miał w rękach miecza, a do turnieju zgłosili się doświadczeni samurajowie. Propozycja wydawała mu się szalona. Jednak książę nalegał. Wiedział, że Stark od wielu lat posługiwał się rewolwerem i trenował jego szybkie dobywanie z kabury, a koordynacja, skupienie i determinacja, którymi wyróżniał się wcześniej, powinny sprawdzić się również w iaido. Na Dzikim Zachodzie, wielokrotnie uszedł z życiem z niejednej opresji, dzięki swoim umiejętnościom. Był czujny i ciągle ćwiczył, aby nie wyjść z wprawy. Po dłuższej namowie, przyjął wyzwanie księcia i poradził sobie lepiej niż przypuszczano. Samurajowie byli zdumieni tym, co zobaczyli. Genji jednak nie był taki, jak większość z nich. Potrafił myśleć inaczej i dostrzegał szansę tam, gdzie dotąd nie widzieli jej inni. Dlaczego mistrzostwo w posługiwaniu się rewolwerem na Dzikim Zachodzie, gdzie szybkość dobywania broni przedłużała życie co najmniej do kolejnego pojedynku, miałoby nie przydać się w iaido?
Chociaż Genji jest postacią fikcyjną, a w powieści wszystko jest możliwe, to zwrócił mi uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze, iaido to SZTUKA DOBYWANIA MIECZA. Zatem jej istota zawiera się w ciągłym trenowaniu wyciągania miecza bez wahania oraz w czystym cięciu. W tych elementach kryje się zwycięstwo lub przegrana. Trenując iaido, skupiam się czasem na rzeczach mało istotnych i drążę je szukając sensu tam, gdzie go nie ma. Dobywanie metrowej długości miecza z saya (pochwy) jest trudne. W sposób skoordynowany musi jednocześnie pracować prawa i lewa ręka. Lewa operuje saya i ułatwia prawej wyciągnięcie miecza. Z kolei prawa ręka prowadzi miecz w wyznaczonym kierunku, aby wykonać prawidłowe cięcie. Podczas treningu nieraz „szarpię się z mieczem”, próbując go wyciągnąć z saya. Dzieje się tak wtedy, kiedy nie pracuję lewą ręką, a powinnam i zamiast napędzać energię cięcia, niepotrzebnie zużywam jej część na wyjmowanie miecza. W konsekwencji przekłada się to na jakość nukitsuke (pierwsze cięcie po dobyciu miecza), które nie jest ani czyste, ani szybkie, ani silne. Ponadto, zbędne „mikroruchy”, które wykonuję prawą ręką, aby ułatwić sobie dobywanie miecza, gdy nie używam lewej sprawiają, że prawa ręka zmienia swoje położenie i przez to cięcie jest powyżej lub poniżej ustalonego poziomu.
Po drugie, propozycja, aby rewolwerowiec Stark wziął udział w turnieju iaido, była decyzją na miarę idei “błękitnego oceanu”. Odwoływałam się do tej koncepcji w pracy zawodowej, gdy zdarzało mi się utknąć z problemem i nie widziałam szansy na jego rozwiązanie w obszarze mojej specjalizacji. Dlaczego więc nie zastosować takiego podejścia w iaido? Błękitny ocean symbolizuje myślenie niekonwencjonalne, tworzenie nowej przestrzeni działania, zmianę perspektywy i przedefiniowanie problemu. Zachęca do przyglądania się innym branżom, grupom odbiorców oraz ofertom produktów i usług komplementarnych, aby szukać tam inspiracji. Przeciwieństwem błękitnego oceanu jest czerwony ocean. Symbolizuje on coś, w czym utknęliśmy, ograniczenie działania do znanych schematów oraz stosowanie tych samych rozwiązań nawet wtedy, gdy stoi przed nami nieznane dotąd zagadnienie. Skoro Genji wypatrzył w rewolwerowcu umiejętności przydatne w iaido, to ja mogę poszukać w innych japońskich sztukach walki rozwiązania dla problemów, z którymi zmagam się obecnie i czuję, że przez nie utknęłam. Nie muszę czekać, aż doznam olśnienia w iaido, bo to może trochę potrwać. Dystans, timing, zbytnie spinanie ciała podczas wykonywania form oraz siła cięcia i energia ruchu, to są wyzwania, z którymi muszę się zmierzyć. Nie mam porównania, wyobrażenia, punktu odniesienia, dlatego powtarzam te same błędy, bez szansy na jakiś postęp.
Postanowiłam podejść do tematu kreatywnie, a według Steve’a Chandlera, amerykańskiego trenera sukcesu, kreatywność łączy się z tym co nieoczekiwane. Stąd nieoczekiwanie zaczęłam trenować jodo, sztukę walki z kijem jo, w której dystans i timing są kluczowe. W iaido nie ma przeciwnika, więc powinniśmy go sobie wyobrazić, dlatego poczucie dystansu i timing też mogłam sobie tylko wyobrazić. W jodo jest realny przeciwnik, który może dać bolesną lekcję skutecznej techniki. Adept jodo musi poznać tą sztukę walki z dwóch perspektyw: “strona kija” i “strona miecza”. Awers i rewers tego samego medalu. Dzięki temu, każdą formę można trenować z dwoma różnymi narzędziami walki i w dwóch różnych rolach: osoby atakującej lub broniącej. W iaido zbyt mało wykonuje się interpretacji form z realnym przeciwnikiem, dlatego niektóre ruchy stają się przedmiotem nadmiernej dyskusji, zamiast akcji i reakcji. Cytując Senseia Krzysztofa Górnickiego (6 Dan iaido Renshi): Aby zrozumieć formę, trzeba wiedzieć, co dzieje się z przeciwnikiem. Wiem jak się zachowuje przeciwnik w jodo, ale czy potrafię wejść w rolę przeciwnika w iaido, jakie ruchy powinnam wtedy wykonać i jak ta perspektywa poprawiłaby szybkość reakcji i świadomość dystansu?
Oprócz zgłębiania jodo, aby pomóc mojemu iaido – wzięłam również udział w stażu aikido. Obserwując trenujących zrozumiałam, na czym polega miękkość ruchów w wykonywanych formach. Zbytnie spinanie i usztywnianie ciała powoduje, że trenujący wkłada większy wysiłek niż jest to konieczne. Nadmierne napięcie szczególnie łatwo zauważyć podczas wykonywania padów. Przypominają one wtedy rzuty z wytracaniem energii, aniżeli uniki ze wzrostem energii. Rozluźnienie ciała i „relaks w barkach” to zalecenia ciągle powtarzane na stażach iaido. Niezbyt łatwe do osiągnięcia, gdy trzyma się przed sobą metrowe iaito. Dobrze uchwycił ten problem znany karateka Nikolas Petas, w filmie „Samurai Spirit – Iaido”. W przedziale minut od 10:30 do 11:50, mistrz iaido pokazuje na przykładzie Nikolasa, co dzieje się z mieczem, gdy wykonuje on cięcia mając mocno spięte barki, a jaka jest różnica, gdy je rozluźni. Warto obejrzeć. Poszukując sposobu na wyrażenie siły i energii w ruchu, dotarłam też do Europejskiego Centrum Budo – Dojo Stara Wieś, gdzie spędziłam wakacje z karate. Obserwując treningi karateków miałam wrażenie, że potrafią wygenerować taką moc w swoich kata, aż drży podłoga wokół. Wrażenie warte zapamiętania.
Jigoro Kano, twórca judo uważał, że nowe perspektywy jujutsu odkrywał dzięki temu, że nauczyciele u których trenował skupiali się na rozwijaniu zupełnie innych umiejętności, przekazywali odmienne treści i reprezentowali inne style. Podobnie myślę o jodo, aikido i karate oraz pozostałych współczesnych sztukach walki Budo. Każda z nich rozwija w trenującym nowe elementy i poszerza pole widzenia. Wszystkie czerpią z bogatej tradycji Bujutsu, która kształtowała wszechstronnego wojownika, samuraja potrafiącego walczyć z bronią i bez niej. Zachowują swoją odrębność, ale wspólny korzeń sprawia, że mogą przenikać się nawzajem i uzupełniać. Wyznaczają różne drogi do tego samego celu, jakim jest kształtowanie charakteru trenującego oraz utrwalanie w nim fundamentalnych wartości z szacunkiem na czele.
Kontakt z jodo, aikido i karate, pokazał mi ocean możliwości do zastosowania w moim iaido – czy błękitny? Wszystko zależy od tego, jak dobrze wykorzystam te lekcje.