Drewniana podłoga dojo przyjemnie skrzypiała pod bosymi stopami. W wielkich lustrach przyklejonych do ścian odbijała się moja sylwetka. Co jakiś czas przystawałam przed jednym z nich i przyglądałam się sobie. Czarna bluza i hakama ładnie się układały, ostrze iaito połyskiwało z każdym ruchem ręki, a w głowie była jedna myśl skupiona na aktualnym celu: przygotować się do egzaminu na 1 dan w iaido. Pierwszy mistrzowski stopień. Na razie jest lato i piękna pogoda – pomyślałam. Do egzaminu mam co najmniej pół roku. Na pewno wystarczy mi czasu, aby poprawić technikę i wypracować formę. Odłożyłam miecz i wyszłam na wąski taras. Podziwiałam urokliwie zieloną okolicę Dojo Stara Wieś. Domki w japońskim stylu tętniły życiem i energią dzieci, które przyjechały na zgrupowanie karate. Lipcowe powietrze drgało z gorąca, a ciszę popołudnia przerywało granie świerszczy i donośne kiai trenujących w sali obok. Kiai, okrzyk wojowników, którego siła płynie z wnętrza brzucha. Weszłam z powrotem do dojo. Sensei rozstawił już statyw. Sprawdzał jeszcze parametry nagrywania. Chciał uwiecznić mój trening na filmie. Nagle do sali wbiegła mała dziewczynka ubrana w strój do karate. Miała nie więcej jak 6 lat, złote loczki i uśmiechniętą buzię. Stanęła przede mną z rękami podpartymi na biodrach, podniosła głowę i odważnie powiedziała: – Cześć! Nie zdążyłam jeszcze odpowiedzieć, a już zadała mi pytanie: – Jaki masz kolor pasa? – Czarny, odparłam bez namysłu. Długie i głośne wooooooooooooow!!! zatrzęsło dostojną atmosferą dojo. – Ja na razie mam biały pas, potem będę mieć żółty, a potem jeszcze pomarańczowy iiiii… yyyy… Pozostałych kolorów nie pamiętam. Ale kiedyś też będę mieć czarny pas! Gdy wypowiedziała to zdanie, w jednej krótkiej chwili zobaczyłam, że jej oczy błyszczały bardziej, a siła pragnienia sprawiła, że wydała się większa, mocniejsza i odważniejsza. – Trzymam kciuki, żebyś miała swój czarny pas – powiedziałam. Chciałam dodać coś jeszcze, ale energia dziecka nie pozwala na zbyt długie pozostawanie w bezruchu, więc zanim zebrałam myśli, mała dziewczynka odwróciła się i wybiegła z sali. Dzieci nie filozofują w zakresie swoich pragnień. Prosto i otwarcie mówią czego chcą.
Przez kolejne dni wracała do mnie ta scena i w myślach odtwarzałam nasz dialog. Czyżby to była jakaś lekcja? W chwili, w której się wydarzyła, nie zrozumiałam o co chodziło. Po kilku tygodniach pojawiło się właściwe słowo: OŻYWIENIE. Siła pragnienia nas ożywia. Czujemy się mocniejsi, pełni wiary w sukces, zdeterminowani i nakręceni tak bardzo, że myślimy i mówimy tylko o tym. Uświadomienie sobie mocy pragnienia, to zarazem odkrycie tego, co będzie dawać nam siłę w chwilach słabości i zwątpienia. Pamiętam jak nie miałam ochoty ćwiczyć tamtego popołudnia, chociaż chciałam zdać egzamin na 1 dan i byłam znacznie bliżej realizacji swojego pragnienia niż ta dziewczynka. Zamiast dobrze wykorzystać każdą okazję, ociągałam się i dopadło mnie letnie rozleniwienie. Nie zdążyłam jej wtedy powiedzieć, że w mojej sztuce walki pas służy przede wszystkim do podtrzymywania miecza. Kluczowe jest jego prawidłowe zawiązanie. Mój pas jest czarny tylko dlatego, żeby pasował do czarnego stroju. W iaido niemal cały pas jest schowany pod hakamą. W karate pas wiąże się na bluzie i cały czas jest na widoku.
Czarny pas niezmiennie pobudzał moją wyobraźnię. Z książki Johna Stevensa Trzej mistrzowie Budo dowiedziałam się, że Jigoro Kano, twórca judo, pozwolił uczniom ze stopniem dan nosić czarne pasy – miały one określać ich rangę w dojo. A więc czarny pas równa się pozycja i prestiż? Czy to wszystko, czy może jest coś więcej? Kolejna podpowiedź pojawiła się po obejrzeniu filmu pt.: „Kuro Obi” (Czarny pas). W jednej ze scen umierający mistrz przekazał swój czarny pas wybranemu uczniowi, aby się nim zaopiekował i kiedyś podarował go karatece, który będzie godny, aby dostąpić takiego zaszczytu. Wybór musiał być dobrze przemyślany, co mistrz podkreślił słowami: Kuro-Obi to kolor siły woli. To zdanie stało się impulsem do dalszych poszukiwań. W książce Ryana Holidaya „Przeszkoda czy wyzwanie” znalazłam definicję woli: Czym jest wola? To nasza wewnętrzna siła, na którą nie są w stanie wpłynąć żadne czynniki zewnętrzne. To nasza karta atutowa. Jeśli działanie jest czymś, co robimy, gdy wciąż mamy jakąś władzę nad sytuacją, to wola jest tym na czym polegamy, gdy tej władzy już nie mamy. Gdy jakaś sytuacja wydaje się absolutnie negatywna i niemożliwa do zmienienia, dzięki woli możemy przemienić ją w okazję do nauki, ćwiczenia pokory albo niesienia pomocy innym. To właśnie jest siła woli. (…)Prawdziwa wola to cicha pokora, odporność i elastyczność (…). Zatem czarny pas to nie tylko wyraz umiejętności technicznych, które budzą powszechny podziw i uznanie. To również dojrzałość, postawa życiowa, przyjęte wartości. To symbol mistrzostwa na poziomie ciała, umysłu i ducha. Kolor siły woli jest czarny, gdy pragniemy coś osiągnąć, coś ochronić, w czymś wytrwać i wtedy, gdy naprawdę pragniemy coś zmienić w swoim życiu.
Oglądając film zwróciłam uwagę na jeszcze jedną rzecz. Czarny pas mistrza był mocno wytarty i postrzępiony. Kolor wyblakł, stał się szary, a miejscami niemal biały. Mimo to, uczniowie obchodzili się z nim jak z największym skarbem. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, dlaczego mistrz nie sprawił sobie nowego pasa, tylko ćwiczył z tym zniszczonym? Odpowiedź przyszła podczas zgrupowania karate, w którym wzięłam udział. Ponad 150 trenujących zebranych w sportowej hali stanęło na matach. Wszystkie kolory pasów w jednym miejscu. Jaka wspaniała wizualizacja pragnień, celów i siły woli – pomyślałam. Hebanowo czarne i niezniszczone pasy nosili młodzi mistrzowie, a pasy z widocznymi śladami użytkowania, wytarte, szare, postrzępione – wieloletni mistrzowie. Zajęcia prowadził Sensei Włodzimierz Kwieciński, 9 dan. Jego technika, postawa, charyzma, metodyka nauczania, otwartość oraz serdeczność, którą obdarzył ćwiczących, to było prawdziwe mistrzostwo. Energia tego wydarzenia została ze mną na długo. Głębokie zrozumienie sztuki, której Sensei poświęcił swoje życie, pokazało mi jaka odległość dzieli „mistrzostwo początkowe” od „mistrzostwa docelowego”. Od tego momentu wiedziałam, że wyblakły i mocno wytarty czarny pas jest najpiękniejszy i najmocniejszy. Mocny siłą doświadczenia mistrza i piękny dzięki jego pełnej szacunku postawie do ludzi i świata.
Zapracowałam na mój pierwszy mistrzowski stopień dan. Regularnie trenowałam w dojo, żeby poprawić technikę, w ciągu trzech lat wzięłam udział w kilkudziesięciu zgrupowaniach odbywających się w całej Polsce, w każdej wolnej chwili powtarzałam w domu te same ruchy po setki razy, czytałam o iaido i oglądałam filmy instruktażowe. Przeżywałam też trudne chwile, bo nie jest łatwo pogodzić wszystkie obowiązki i znaleźć siłę, aby się rozwijać. Były momenty, gdy chciałam zrezygnować ze swojej pasji, bo stawała się dla mnie zbyt wymagająca. Jednak wytrwałam. Trudno powiedzieć ile było w tym siły woli, a na ile pomogło mi to, że lubię iaido. To co czuję do tej sztuki walki, najlepiej wyraził, w wywiadzie dla niemieckiej gazety, Sensei Soejima Manabu, 8 Dan iaido Kyoshi: Przede wszystkim lubię to! Lubię iaido. Gdybym chciał to ująć w bardziej skomplikowany sposób powiedziałbym, że iaido to mój sposób na budowanie mojego charakteru i osobowości. Ale w rzeczywistości po prostu to lubię! Dlatego lubię trenować sam, bo lubię pracować nad sobą.
Dzięki zebranym doświadczeniom, zrozumiałam, że zarówno czarnego pasa, jak i stopnia dan nie można mieć za szybko. Dlaczego? Ponieważ, nie można tak szybko osiągnąć poważnych zmian, stać się mistrzem w kilka miesięcy. Dążenie do mistrzostwa to długotrwały proces, a nie krótkotrwałe działanie. Proces przeplatany emocjami złości, gdy nic nie idzie po naszej myśli oraz euforii, gdy stajemy się tak dobrzy, że odważnie startujemy w zawodach. Proces wypełniony pokorą do swoich umiejętności i szacunkiem do doświadczeń innych oraz spokojem jaki odczuwamy, gdy rozumiemy co robimy i dlaczego. Mistrzostwo to sztuka wytrwałego powtarzania tych samych czynności, za każdym razem coraz lepiej i z coraz większym poczuciem sensu. Świetnie ujął to Chet Holmes, uznany trener sprzedaży: (…) nie zostaje się mistrzem karate dzięki opanowaniu 4 tysięcy ciosów, ale dzięki powtarzaniu zaledwie paru ruchów 4 tysiące razy.
Czarny pas i stopień dan to symbole mistrzowskiej pracy nad sobą, a to jest najlepsza praca jaką można wykonywać w swoim życiu, na pełen etat.